Był Dzień Kobiet, były kwiatki?
A tak serio mam kłopot z tym świętem. Kobietą czuję się cały rok i do tego jeszcze szczęśliwą i kochaną. Każdego dnia otrzymuję sygnały miłości od męża.
Został we mnie uraz do tego święta z czasów komuny i mojej pierwszej pracy, gdzie to panowie z okazji tego święta znajdywali okazję do wypicia toastu i to nie jednego, a później w stanie mało trzeźwym trafiali z połamanymi kwiatkami do żon.
Nie celebrujemy z mężem tego dnia.
A co Wy o tym święcie myślicie?
Mija powoli rok od zakupu maszyny do szycia i po kilku próbach na szmatkach, łatkach, odważyłam się zrobić pikowanki z wolnej ręki. Bawiłam się przednio z uśmiechem na ustach. Może dla was nudno bo powstały nowe podkładki, tym razem w żółciach.
Lewą stronę podszyłam materiałem pasującym do serwety uszytej wcześniej i tym sposobem mam podkładki na wiosnę i zimę.
W ramach porządkowania pracowni dokończyłam przytulanki dla niemowlaków, milusie w dotyku i zgrabne do chwycenia dla małej rączki.
Z jednej strony bawełna, z drugiej minki.
Żółty kolor króluje w moim domku.
Ścięłam w piątek kilka gałązek w ogrodzie i dziś pąki forsycji pięknie nabrzmiały.
Pozdrawiam wszystkich odwiedzających Mysią norkę : )