Długo mnie nie było na blogu, tak to czasem bywa, że trzeba czasami żyć inaczej.
Rok 2014 jest w życiu naszej rodziny rokiem zmian na wielu płaszczyznach.
Rozpoczęliśmy działalność prywatną i ją właśnie zawieszamy, polskie realia nas przygięły.
Nasza najstarsza córka szykuje się do obrony pracy magisterskiej, było Absolutorium.
Czekamy na wyniki egzaminów naszej maturzystki i jej decyzje gdzie studia, Gdańsk czy Poznań.
A najmłodsza pociecha dostała się do szkoły muzycznej i będzie uczyła się gry na skrzypcach.
Wczoraj byliśmy na Cepeliadzie w Nowej Soli. Impreza ciekawie zorganizowana, tylko pogoda nie dopisała i mieszkańcy Nowej Soli nie wykazywali chęci na spacery. Wniosek z wczorajszej imprezy, to z festynami i sprzedażą na nich to jak gra w totolotka raz wygrana raz przegrana. Wczoraj zdecydowanie ten gorszy los nam się trafił.
Kilka fotek z imprezy i nasze stoisko
Jesteśmy mistrzami w przykrywaniu naszego stoiska folią.
Była możliwość wydojenia plastikowej krowy.
Dziękuję za odwiedziny i komentarze.
Gdyby ktoś miał ochotę na coś z moich robótek to zapraszam na e-maila.
Widoczny w poprzednim poście różowy kasztanowiec nie jest jadalny. Jesienią ma owoce w skórce bez kolców, a w środku brązowe kulki jak zwykły kasztanowiec. Drzewo jadalnego kasztana rośnie w ogrodzie sąsiada, a gałęzie jego zadaszają nasz kącik do siedzenia w ogrodzie. Niestety owocuje kiepsko, a ubranko ma ostre kolce.
Na koniec moja własna prywatna Świtezianka. Zdjęcia zrobiła najmłodsza córka.