Witajcie po wielu miesiącach ciszy u mnie na blogu, choć gdzie nie gdzie w komentarzach dawałam znaki istnienia. Na wielu blogach już zimowo i przed świątecznie. Ja skorzystam z tego że w kalendarzu jeszcze jesień i powspominam. W trakcie jesiennych porządków w ogrodzie spotkała mnie taka niespodzianka, pod liśćmi kasztana jadalnego zakwitł fiołek. No nie mogłam nie zrobić mu fotki.
I tym sposobem spięłam klamrą czas mojej nieobecności w maju fiołek i dziś też fiołek.
Dziękuję wszystkim, którzy mobilizowali mnie do napisania posta. Sama u Agatki obiecywałam odezwać się i ciągle nic.
Ostatnia jesienna róża dla Was dobre kobiety. : )
Troszku w moim życiu się zadziało, ot takie życie: raz z górki, raz pod górkę.
Zetknęłam się bliżej z naszą służbą zdrowia i nie narzekam. Spotkałam na swojej drodze kompetentnych lekarzy, pasjonatów i przemiłe pielęgniarki.
Tej wiosny spełniło się moje marzenie podróżnicze, odwiedziłam Zamość, a w nim naszych przyjaciół, którzy zakochani w swoim mieście i okolicach, byli cudownymi przewodnikami.
Wiele kilometrów nas dzieli, ale do Zamościa trzeba jeszcze wrócić. Byliśmy tam raptem dwa dni, to za krótko, żeby wszystko co ciekawe zobaczyć i posmakować potraw regionalnych. Zdjęcia z tej wycieczki niestety są nie ciekawej jakości.
Zdjęcie z założycielem miasta.
Troszku też szyłam i zaprzyjaźniałam się z moim "mercedesem", pochwalę się naszymi dziełami
: )
Na kostki są chętni, nauczycielki wykorzystują je na różne sposoby, ta z rzepami będzie służyć do utrwalania słówek z angielskiego.
Patchworkowy dwustronny obrusik na urodziny dla mojej mamy.
Jeszcze dekoracja jesienna na parapecie kuchennym.
Żegnam się z Wami bukietem z ostatnich kwiatków z ogrodu.
Na stole jest już gotowy wieniec adwentowy, jutro zapalę pierwszą świeczkę.
Dobrego przeżycia czasu adwentowego Wam i sobie życzę.
: )